poniedziałek, 3 marca 2014

Dzik jest dziki, ale nie był zły.

Nasza wczorajsza niedziela miała wyglądać zupełnie inaczej niż faktycznie wyglądała. Rano poleciałam z psiakami na ponad godzinny spacerek po lasach i łąkach i serce mi pękało, że przy tak pięknej pogodzie następne godziny mam spędzić na zimnym lodowisku. Postanowiłam się zbuntować i mój bunt się opłacił. Nie poszłam na mecz hokejowy mojego dzieciaka tylko ruszyłam w moje strony :-) Czyli jak zawsze Regietów Górny. Żadna nowość, prawie codzienność, ale wczoraj było wyjątkowo. Od samego początku mojej konnej przejażdżki byłam w stanie totalnego odlotu. Było cieplutko, w lesie ptaki zaczęły swoje śpiewy, a moje ciało z radości chciało tańczyć. Jednym słowem wiosna dała nam znaki. Jechałam sobie, tak jechałam na tym moim srokatym stworzonku przez piękne łąki Górnego Regietowa jak z lasu wyleciało stadko jeleni. W ogóle się nie zdziwiłam, bo to częsty widok w tych terenach, natomiast prawie z konia spadłam jak wyleciał nam przed nosem dzik. Mój konio, dzielny rumak stanął jak wryty i tylko patrzył co to za istota mu przed nosem leci, a moje serce zamarło. Dzik był ogromny, nawet nas nie zauważył, ale mnie i tak sparaliżowało. Pierwszy raz zobaczyłam dzika w takich okolicznościach, bo w ZOO oczywiście widziałam :-) Czasami sobie marzyłam, żeby zobaczyć niedźwiadka, ale po wczorajszym spotkaniu z dzikiem szybko rozwiałam moje marzenia. Moje serce na pewno by nie wytrzymało widoku niedźwiedzia ;-)
         Jak się troszkę oddalił, to mózg zaczął pracować i przypomniałam sobie, że mam aparat :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz