sobota, 15 marca 2014

Bacówka nad Wierchomlą

Kiedy pogoda wygania nas z domu,  nigdy nie wiemy gdzie szybciej się udać. Pomysłów jest cała masa, ale limity czasowe nie pozwalają na realizację wielu z nich. Ostatnio mieliśmy tylko ok. 4 godzin, więc daleko nie mogliśmy się zapuścić. Padło na szybki spacerek na Wierchomlę tzn. do Bacówki nad Wierchomlą. Był czas, że chodziliśmy i jeździliśmy na rowerach tam regularnie, ale przez ostatnie trzy lata bardzo to miejsce zaniedbaliśmy. Właśnie nadszedł czas wszystko zmienić i powrócić na stare szlaki. Limit czasowy nie pozwalał na inne opcje jak podjechać do Szczawnika, a stamtąd ruszyć drogą leśną do Bacówki. Trasa jest łagodna z pięknymi widokami na towarzyszący jej strumyk z jego ślicznymi wodospadami. Troszkę zasiedzieliśmy się na szczycie popijając kawusię i karmiąc oczy widokami i przez to musieliśmy nie iść, ale biec do auta co na drugi dzień poskutkowało moją niemożnością poruszania nogami :-)









Góra Wdżar

Górę Wdżar położoną w Kluszkowcach znam od dziecka tzn. tak naprawdę, to jej w ogóle nie znałam,  tylko wydawało mi się, że wiem co to za jedna. Z racji tego, że do Nowego Targu jeździłam od dzieciaka, ową górę mijałam w swoim życiu setki razy. Ba, nawet wielokrotnie jeździłam na niej na nartach, ale dopiero w tym roku dowiedziałam się, że to nie taka zwykła górka ze stokami narciarskimi. Zupełnie przypadkowo byłam zmuszona, no może nie zmuszona ale sytuacja tego wymagała, że musiałam się na nią dostać nie krzesełkiem, ale tak po prostu bucikami. Pogoda wtedy była można rzec koszmarna, czyli wiał wiatr,było pochmurno i zimno. Wdrapywaliśmy się po mokrym śniegu czyt. stoku narciarskim do góry i już wtedy wiedziałam, że na pewno tą samą droga wracać nie będę. Zmarznięta i wściekła po godzinie oglądania treningu narciarskiego mojej córy stwierdziłam, że idę do auta, ale nie stokiem tylko gdzieś przez las oby podłoże było stabilniejsze. Przeżyłam szok bardzo szybko jak niemalże wpadłam do wąwozu :-) To był kamieniołom, ale nie ten do zwiedzania, bo o nim pojęcia jeszcze nie miałam tylko prywatny należący do Czorsztyn-ski. Wrażenie było niesamowite, ale nie dlatego, że zobaczyłam kamieniołom tylko właśnie dlatego, że przecież ja niby wiedziałam gdzie jestem. Mało tego ten kamieniołom bardzo dobrze widać od drogi głównej, ale ja go nigdy wcześniej nie widziałam ! Zaskoczona tym odkryciem w domu odpaliłam neta w celu uzyskania jakiś informacji dotyczących góry i jej tajemnic. I znowu przeżyłam szok doczytując się o ścieżce przyrodniczej. Kiedy moje dziecię miało kolejny trening, a ja patrząc na pogodę za oknem ruszyłam za narciarską grupą, ale nie na narty tylko na ww. ścieżkę. Hm., no co mam napisać. Króciutka, sympatyczna i z bajecznymi widokami na końcu :-) Aż mi wstyd, że nie wiem co mamy wokół domu.











poniedziałek, 3 marca 2014

Dzik jest dziki, ale nie był zły.

Nasza wczorajsza niedziela miała wyglądać zupełnie inaczej niż faktycznie wyglądała. Rano poleciałam z psiakami na ponad godzinny spacerek po lasach i łąkach i serce mi pękało, że przy tak pięknej pogodzie następne godziny mam spędzić na zimnym lodowisku. Postanowiłam się zbuntować i mój bunt się opłacił. Nie poszłam na mecz hokejowy mojego dzieciaka tylko ruszyłam w moje strony :-) Czyli jak zawsze Regietów Górny. Żadna nowość, prawie codzienność, ale wczoraj było wyjątkowo. Od samego początku mojej konnej przejażdżki byłam w stanie totalnego odlotu. Było cieplutko, w lesie ptaki zaczęły swoje śpiewy, a moje ciało z radości chciało tańczyć. Jednym słowem wiosna dała nam znaki. Jechałam sobie, tak jechałam na tym moim srokatym stworzonku przez piękne łąki Górnego Regietowa jak z lasu wyleciało stadko jeleni. W ogóle się nie zdziwiłam, bo to częsty widok w tych terenach, natomiast prawie z konia spadłam jak wyleciał nam przed nosem dzik. Mój konio, dzielny rumak stanął jak wryty i tylko patrzył co to za istota mu przed nosem leci, a moje serce zamarło. Dzik był ogromny, nawet nas nie zauważył, ale mnie i tak sparaliżowało. Pierwszy raz zobaczyłam dzika w takich okolicznościach, bo w ZOO oczywiście widziałam :-) Czasami sobie marzyłam, żeby zobaczyć niedźwiadka, ale po wczorajszym spotkaniu z dzikiem szybko rozwiałam moje marzenia. Moje serce na pewno by nie wytrzymało widoku niedźwiedzia ;-)
         Jak się troszkę oddalił, to mózg zaczął pracować i przypomniałam sobie, że mam aparat :-)