sobota, 21 czerwca 2014

Krążąc po okolicy

Ostatnio nie mam kompletnie czasu na pisanie bloga, ale za to kupę czasu poświęcam na to aby nie siedzieć w domu. Oprócz cudownej pracy, która umożliwia nam dużo zwiedzania mamy teraz świetny okres na korzystanie z pięknej, ciepłej, pachnącej pory roku.  W ubiegłym tygodniu do pracy  zabrałam dzieciaki. Mieliśmy jak co kilka dni wyjazd do Rymanowa- Zdrój, ale tym razem chciałam  z tego wyjazdu zrobić fajną wycieczkę. Zaplanowałam odwiedzenie Bóbrki, wieży widokowej na granicy w Barwinku oraz spacer Lipowiec- Czeremcha. Udało się - było cudownie. W tych okolicach nie może być inaczej :-) Jeżeli ktoś wybiera się w te okolice, to polecam wszystkie w/w miejsca. Muzeum w Bóbrce jest pięknie położone, wśród lasów, ciszy i śpiewu ptaków. Ogólnie pod każdym względem obiekt zrobił na nas duże wrażenie. Co do wieży widokowej, to oprócz zgrozy jaką upamiętnia, czyli bitwy dukielskiej niestety jest to własność naszych słowackich sąsiadów, którzy średnio o nią dbają. Piszę niestety, bo wydaję mi się, że gdyby to była polska własność, to byłaby w innej kondycji. Widoki z wieży są cudne, ale niestety chcąc nie chcąc zawsze będąc w tamtych okolicach widzę pomordowanych młodych chłopaków oraz ich ojców i płaczące matki :-( Wracając do milszej części wyprawy, to z wieży ruszyliśmy w stronę Rymanowa, ale nie zupełnie, bo odbiliśmy na Jaśliska ( znamy je z filmu " Wino Truskawkowe". Tak dla miłośników tego filmu i pana Stasiuka, to zanim nakręcono film długo szukali do filmu miasteczka, w którym działa się akcja. Na pomysł nakręcenia filmu w Jaśliskach wpadł p. Tomek, właściciel " Gościńca Banica " ) Z Jaślisk urokliwą drogą dojeżdża się do Lipowca, dalej do nieistniejącej już wsi Czeremcha gdzie warto iść powoli szukając w zaroślach krzyży. Również warto przystanąć i oczyma wyobraźni przenieść się w czasie, w którym toczyło się tam życie. Na końcu "wsi" jest granica, a dalej za nią polecam Medzilaborce i muzeum Andy Warhola, ale to już inna wyprawa :-)

















wtorek, 15 kwietnia 2014

Pracując zachwycamy się

Prawda jest taka, że jak człowiek wykonuje pracę, którą kocha, to ma wrażenie jakby w ogóle nie pracował. Mój mąż kocha, to co robi i ciągle powtarza, że on nie robi nic. Ja mam podobnie, ale to jednak on bardziej powiedziałabym brzydko zapieprza niż ja. Żeby była jasność pracujemy razem w jednej firmie, naszej małej firemce :-) Produkujemy towar i rozwozimy go po okolicy. Trasy mamy różne różniaste, ale żyjemy w takich okolicach, że nawet te dla mnie najbrzydsze nie są aż takie brzydkie. Ja mam jedną trasę, którą kocham najbardziej. To trasa do Rymanowa- Zdrój. Żeby z pracy zrobić relaks jeździmy sobie taką oto drogą: Krynica- Tylicz- Bardejov- Niżna Polianka- Ożenna - Krempna- Polany- Tylawa- Daliowa- Rymanow-Zdrój. Jak faktycznie się nam bardzo śpieszy, to nie skręcamy ze Słowacji na Ożenną tylko jedziemy prosto przez Svidnik i Barwinek. Ta druga opcja jest również urocza, ale niestety już nie tak dzika. Wczoraj właśnie padło na Rymanów- Zdrój. Ubolewałam bardzo, że do Rymanowa musimy jechać przez Jasło, ale że padało, to o tyle mniej cierpiałam. Chyba specjalnie dla mnie w drodze powrotnej deszcz ustał całkowicie, a gdzieniegdzie pojawiało się słoneczko.


                                                  Takie cudo stało na łące koło Folusza


                                                   Między Polanami, a Krempną





                                                            

 W Świątkowej można się zatrzymać na pysznego pstrąga, a po pstrążku przejść się na spacer po nieistniejącej wsi Świerzowa Ruska. Osobiście wolę w te okolice dojechać na koniku niż samochodem, ale jak na to, że jest się w pracy, to i tak jest wspaniale.
                                                       

                                                                             Grab




                                                                     Ożenna
                                                                            Słowacja